piątek, 17 lipca 2015

Pięć miesięcy bez szamponu!

Witam! :D
Czas na kolejną, nieco spóźnioną, czerwcową aktualizację ;)
Właściwie nic się nie zmieniło od poprzedniego miesiąca. Włosy starałam się myć co trzy dni, jednak na jakieś ważniejsze okazje myłam je częściej, bo każda kobitka czasem chce czuć się ładnie ;) Przed każdym myciem na skalp nakładałam olej rycynowy zmieszany z olejem z czarnuszki, a na długość olej ITH9 z odrobiną oleju z czarnuszki zmieszanych z wodą. Zmywałam roztworem sody oczyszczonej z wodą w proporcjach 3 łyżki sody do 750ml wody, a ostatnie płukanie wykonywałam octem jabłkowym zmieszanym z wodą w proporcjach 1,5 łyżki octu do 200ml wody. Na koniec olejek arganowy na kocówki i włosy gotowe ;) W środku miesiąca podcięłam troszkę końcówki według kalendarza księżycowego, a tak to nic z nimi nie robiłam innego. Włosy nie wypadają, są silne i błyszczące. Przerażające jak krótkie robią się te posty, ale moje włosy naprawdę potrzebują coraz mniej uwagi i nie powiem, że mnie to nie cieszy ;)
Mam nadzieję, że wakacje płyną Wam miło! :D
Pozdrawiam! ;)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Cztery miesiące bez szamponu!

Hej wszystkim! :D
Już czas na czwartą aktualizację! Jak ten czas szybko leci :) Najbardziej pociesza mnie myśl, że następną aktualizacją przywitam z Wami wakacje :D

W tym miesiącu miałam wrócić do olejowania i tak zrobiłam. Za pierwszym razem naolejowałam włosy na sucho. Ponieważ zazwyczaj zostanie jakaś część włosów, którą pominę przy myciu, a poza tym bałam się, że włosy zaczną się szybciej przetłuszczać, postanowiłam do 750ml wody dać trzy łyżki sody oczyszczonej. Jaki był efekt? Olej idealnie się zmył, a włosy nie przetłuszczały się szybciej, więc mogłam spokojnie nadal myć je dwa razy w tygodniu. Jako płukankę stosuję 1,5 łyżki octu jabłkowego na 200ml wody. Jedyne co mi się nie podobało to wygląd włosów. Owszem były miękkie i nawilżone, ale były również ciężkie i oklapnięte, przez co wydawało się, że włosów jest mniej. Najbardziej mnie zdziwiło, że ten efekt utrzymywał się przez trzy kolejne mycia, bez powtarzania olejowania! Nie podobał mi się jednak rezultat jaki uzyskałam, bo nie mogłam nawet związać włosów w kucyk, gdyż wyglądał on bardzo smętnie i biednie :( Nie chcąc dawać za wygraną postanowiłam zmienić sposób nakładania oleju. I to był strzał w dziesiątkę! Na skalp nakładałam olej na sucho, jak zwykle, a na całą długość psikałam wodę zmieszaną z olejem z butelki z atomizerem. Po godzinie myłam włosy, sposobem wyżej już opisanym. Oczom nie mogłam wierzyć! Włosy po takim olejowaniu były mięciutkie, lśniące, gładkie, ładnie odbite od nasady i puszyste. Od tego czasu przed każdym myciem stosuję ten sposób i jak na razie tylko dwa razy włosy źle się ułożyły :D Oczywiście oprócz tego stosuję olejek arganowy na końcówki i podcięłam je trochę, zgodnie z kalendarzem księżycowym.




Poza tym nic więcej nie robiłam z włosami i mogę z dumą powiedzieć, że nie mogłam na nie przez ten miesiąc narzekać :D Bardzo miła odmiana po dwóch miesiącach załamywania się nad ich stanem ;)
To tyle na ten miesiąc :) Oczywiście, jeśli macie jakiekolwiek pytania, to z chęcią na nie odpowiem ;)
Pozdrawiam! :D

wtorek, 5 maja 2015

Kok z wypełniaczem


Witam! :D

Dzisiaj troszkę inaczej :) Chciałabym Wam zaprezentować fryzurę, która bardzo dobrze sprawdza się na cienkich włosach. Skupiam się tutaj szczególnie na tym typie, ponieważ wiem jak ciężko jest znaleźć fryzurę, która po paru godzinach będzie wyglądać nadal bardzo dobrze ;) Jest to jedna
z moich ulubionych fryzur na co dzień, jednak sprawdza się również bardzo dobrze na ważniejsze wydarzenia. Wiem, że kok ten jest powszechnie znany i Ameryki nie odkryłam, ale może znajdzie się ktoś, komu ta instrukcja się przyda :)



DO DZIEŁA! :)




 

Potrzebne akcesoria:
                  • wypełniacz (kupiony lub zrobiony ze skarpetki)
                  • gumki do włosów
                  • wsuwki do włosów












1.Związujemy włosy w kucyk. Może to być kucyk luźny i niedbały, a może być porządny,  "poukładany". Wszystko zależy od indywidualnych upodobań. To samo tyczy się wysokości :)












 2. Na nasz kucyk nakładamy wypełniacz, a włosy tapirujemy palcami. Mam nadzieję, że widać na zdjęciu o co mi chodzi ;)














 3. Teraz czas na najtrudniejszy, według mnie, moment, gdyż tworzymy "bazę" dla naszego koka ;) Rozkładamy włosy na całej powierzchni wypełniacza, tak, aby nie było go widać i nakładamy na całość gumkę do włosów. Proponuję, żeby to była cienka gumeczka, gdyż wtedy mamy pewność, że nie będzie jej widać .
















4. Jeżeli chcemy, aby kok wyglądał na większego i bardziej chaotycznego, możemy "porozciągać" wypełniacz. Trudno mi to wyrazić słowami, więc mam nadzieję, że zdjęcia dobrze oddają to co chcę powiedzieć ;)















5. Kolejnym krokiem jest zebranie "niepotrzebnych" włosów.
W tym celu zbieramy wszystkie wystające włosy i okręcamy je dookoła koka. I znowu rzeczą gustu jest, czy schowamy wszystkie włosy pod koka, czy wolimy je jakoś ciekawie poupinać dookoła "bazy".












6. Jedyne co nam pozostaje to przypiąć całość wsuwkami i ewentualnie dodać jakieś ozdobne elementy ;)








Jak widać, nie jest to skomplikowana fryzura, a świetnie nadaje się dla cienkich włosów ;)
Potrafi też ratować, gdy włosy nie są świeże albo nie chcą się układać. Mam nadzieję, że taka inna forma Wam się spodobała :)
Pozdrawiam! :D

czwartek, 30 kwietnia 2015

Trzy miesiące bez szamponu!

Witam wszystkich!
Przepraszam za długą nieobecność, ale z braku czasu nie byłam w stanie zrobić aktualizacji marcowej :( I chociaż nie mam zdjęcia z tego czasu, to miesiąc ten Wam opiszę ;)

Tak jak obiecałam w mojej ostatniej aktualizacji zaczęłam eksperymenty dotyczące elektryzowania się moich włosów. W pierwszej połowie marca godzinę przed każdym myciem nakładałam na skórę głowy olej rycynowy, a na długość maskę nawilżającą. Muszę się przyznać, że z efektów byłam bardzo krótko zadowolona. Włosy może się tak bardzo nie elektryzowały, ale zaczęły się strączkować i szybciej się przetłuszczały. W połowie miesiąca zmęczona tym efektem odstawiłam nawilżanie włosów. W tym samym czasie znalazłam w internecie poradę, aby umyć szczotkę z włosia odżywką, dzięki czemu miała ona nie elektryzować włosów. I jak się okazało później, to był klucz do rozwiązania problemu z elektryzowaniem się włosów! Z początkiem miesiąca postanowiłam również znowu zabezpieczać końcówki włosów serum i zaczęłam podcinać włosy wg. kalendarza księżycowego. W drugiej połowie marca zamiast pudru dla niemowląt, który plącze mi włosy, zaczęłam znowu używać suchego szamponu. Włosy i skóra głowy, tak jak kiedyś, nie zareagowały dobrze... Włosy stały się jakby cieńsze, nie chciały się układać i ogółem nie wyglądały dobrze. W tym właśnie miesiącu zaczęłam się zastanawiać czy to nie były jakieś opóźnione skutki "odwyku" od szamponu ;D

Kwiecień okazał się miesiącem przynoszącym wiele odpowiedzi ;) Zarówno w marcu, jak i w kwietniu używałam mieszanki w proporcjach 500ml wody z 2 łyżkami sody oczyszczonej do mycia włosów, a jako płukankę 250ml z "około" 1 łyżką octu jabłkowego (jak się później okazało to "około" było przyczyną mojego problemu). Olejowanie i nawilżanie odstawiłam całkowicie. Ponieważ włosy nadal nie wyglądały tak jakbym chciała, zaczęłam eksperymentować. Pierwszym celem było zlikwidowanie dziwnego zjawiska przetłuszczenia włosów, które przetłuszczeniem nie było. Brzmi skomplikowanie, ale chodzi o to, że umyte włosy po przeczesaniu grzebieniem wyglądały na czyste i świeże, a za chwilę zbijały się w strąki, które wyglądały jakby ktoś wylał na nie olej. Nie umiem tego efektu dokładnie opisać, ale nie wyglądało to jak normalne strączkowanie ;) Na początku myślałam, że przesadziłam z olejkiem arganowym, który zawsze nakładam na włosy po ich umyciu, ale efekt ten się utrzymywał przez kolejnych parę myć. Później okazało się, że dawałam za dużo octu jabłkowego. Tak jak już wyżej wspomniałam, lanie go "na oko" nie było dobrym pomysłem ;) Chociaż ten problem miałam z głowy, to włosy nadal się nie układały. Wtedy postanowiłam poobserwować reakcję moich włosów na serum. Doszłam do wniosku, że każda styczność z produktami "chemicznymi", obojętnie czy było to serum, czy stosowany już sporadycznie suchy szampon, powoduje, że moje włosy się buntowały.

Te dwa miesiące zaowocowały również w coś pozytywnego ;) Otóż... zaczęłam myć włosy dwa razy w tygodniu! Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, bo uważałam, że dla mnie ten cel jest nieosiągalny :D Poza tym zauważyłam duży wysyp baby hair i jeszcze większe ograniczenie wypadania. Dodatkowe powody do radości, bo moja czupryna w końcu się zagęszcza! <3

Chociaż te dwa miesiące były ciężkie, to i tak jestem zadowolona z osiągniętych rezultatów ;) Mimo, że często włosy nie wyglądały najlepiej (m.in. dlatego, że bez nawilżania stały się suche), koleżanki komplementowały połysk jaki nawał im ocet jabłkowy ;) Mam nadzieję, że maj będzie bardziej sprzyjający, i że będę mogła częściej chodzić w rozpuszczonych włosach, które troszkę urosły :)




Wiem, że na zdjęciu włosy nie prezentują się najlepiej (zdjęcie zrobiłam noc i dzień po umyciu), ale w maju mam zamiar wrócić do oleju, żeby nie były takie suche. Niektórzy mogą powiedzieć, że odstawienie szamponu pogorszyło ich stan, ale prawda jest taka, że na zadowalające efekty można czekać nawet rok! Jestem osobą cierpliwą, więc mogę poczekać, a i tak najbardziej mnie cieszy fakt, że moja czuprynka się powoli zagęszcza ;) 
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem ;) Jestem również otwarta na pomysły dotyczące postów, aby blog nie opierał się tylko na aktualizacjach ;)
Pozdrawiam cieplutko! ;)

poniedziałek, 2 marca 2015

Miesiąc bez szamponu i zmywanie oleju sodą oczyszczoną

Witam! :D
Jutro mija dokładnie miesiąc odkąd ostawiłam szampon na półkę. Włosy miewały się raz lepiej raz gorzej, nie powiem, że były zawsze idealne, ale i tak lepsze niż za czasów szamponu. Dlaczego tak uważam? Już tłumaczę ;)

Najbardziej cieszy mnie, że włosy przestały nadmiernie wypadać. Zanim zaczęłam eksperymentować z no poo, aby ograniczyć wypadanie włosów musiałam stosować wcierki. Oczywiście to stwierdzenie z nieba mi nie spadło. Eksperymentowałam odstawiając wcierkę na miesiąc, zmieniałam na inną, testowałam również oleje, ale tak czy siak problem pozostawał. Dlatego tak bardzo cieszę się, że z nadmiernym wypadaniem (odpukać) przynajmniej na ten czas się uporałam.
Drugą bardzo cieszącą mnie rzeczą jest fakt, że moje włosy nie przetłuszczają się aż tak szybko. Do dwóch myć w tygodniu jest mi jeszcze trochę daleko, ale przynajmniej na drugi dzień po umyciu nie są przerażająco tłuste. Z codziennego mycia ograniczyłam się do trzech,a  w sytuacjach awaryjnych posiłkuję się pudrem dla niemowląt zamiast suchego szamponu.
Ograniczenie puszenia się włosów jest kolejnym sukcesem no poo na liście. Tutaj, ktoś może się ze mną nie zgodzić, bo na niektórych moich zdjęciach widać , że włosy nie są jednolicie gładkie. Mój błąd polegał na tym, że zdjęcia robię zaraz po (jak mi się wydaje) wyschnięciu włosów i takie właśnie je znacie ze zdjęć - mniej lub bardziej spuszone. Okazuje się, jednak, że ok 1 godz. po wykonaniu zdjęcia cały ten puszek znika. Może nie całkowicie, ale w większości. Postaram się zrobić zdjęcie dla porównania następnym razem, jeśli tylko będę miałą czas ;)
Jest jednak jedna mała wada na tle tych pozytywów. Moje włosy zaczęły się elektryzować! Tego problemu nie miałam od paru lat. Co prawda nie wiem czy winne tu jest odstawienie szamponu czy szczotka z naturalnego włosia, ale elektryzowanie pojawiło się w tym miesiącu. Postaram się w nadchodzącym miesiącu rozwiązać tą zagadkę.
Podsumowując, jestem zadowolona ze stanu moich włosów. Co prawda brakuje im nawilżenia maską, co mogło spowodować elektryzowanie się. Mimo to, nie miałam problemów z ułożeniem ich, były miękkie i posłuszne ;)

To tyle o tym miesiącu, a teraz pora odpowiedzieć na pytanie, na które miałam odpowiedzieć już jakiś czas temu :D

Olejowanie włosów i skalpu jest moim ulubionym sposobem na nawilżenie włosów i skóry głowy. Na początku bałam się, że będę nie domyję oleju z włosów. Okazało się jednak, że nie ma się czego bać ;) Na skalp stosuję mieszankę oleju rycynowego z IHT9 i cytryną, a na długość tylko IHT9. Nie będę kłamać, że po pierwszym myciu włosy były idealnie czyste. Do mycia użyłam normalnej dla mnie dawki, czyli jednej szklanki wody z jedną łyżką sody oczyszczonej. Tam, gdzie mój "szampon" dotarł włosy były idealnie czyste, jednak tam gdzie nie... no cóż... Nie były całkiem tłuste, ale widać było, że świeże też nie są. Nie zniechęciłam się jednak i spróbowałam jeszcze raz. Było już znacznie lepiej, bo wprawiłam się w rozprowadzaniu roztworu na głowie. Postanowiłam jednak, że nie będę liczyć na moje umiejętności, które są jakie są i po prostu podwoiłam dawkę do dwóch szklanek wody w stosunku do dwóch łyżek sody oczyszczonej. Teraz mam pewność, że włosy będą czyste, i nie muszę się bać, że roztwór gdzieś nie dotrze. Po spłukaniu sody oczyszczonej z włosów oczywiście trzeba jeszcze zastosować mieszankę szklanki wody z łyżką octu jabłkowego dla domknięcia łusek i gotowe ;)

Mam nadzieję, że ten post rozwiał niektóre Wasze wątpliwości. Eksperyment jest dalej w toku, także zobaczymy co się stanie za miesiąc ;) Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem :D
Pozdrawiam! ;)




środa, 18 lutego 2015

Dwa tygodnie bez szamponu

Witam! :D

Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale drugi tydzień ferii spędziłam u babci i nie miałam dostępu do internetu, a początek szkoły był dość... pracowity ;) Przetestowałam jednak mycie włosów sodą oczyszczoną po olejowaniu i wynikami podzielę się w osobnym poście.
Dzisiaj jednak chcę omówić stan moich włosów po dwóch tygodniach bez używania szamponu.

Postanowiłam jednak myć włosy tylko sodą oczyszczoną. Niby samobójstwo, ale moje włosy mają się w dalszym ciągu dobrze :D Poza tym nie myję ich już codziennie tylko co 2-3 dni (bardzo się staram wytrzymać 3 dni). Do mycia używam tak jak na początku jednej łyżki sody oczyszczonej do jednej szklanki ciepłej wody (ważne, żeby soda lepiej działała) oraz jednej łyżki octu jabłkowego do jednej szklanki wody (temperatura wody pokojowa lub troszkę zimniejsza). Na koniec mycia spłukuję włosy chłodną wodą i daję trochę olejku arganowego na końcówki. Zrezygnowałam z serum, ponieważ gdy wiążę włosy w warkocz przed snem to na końcówki nakładam odrobinę oleju, więc mam pewność, że końcówki są chronione codziennie :)

Nic więcej z nimi nie robiłam, oprócz olejowania przez drugi tydzień ferii, ale o tym jak już wspomniałam, napiszę w innym poście ;)

Ogółem stan moich włosów oceniam na dobry. Są miękkie, lśniące i się nie puszą już tak bardzo. I przestały wypadać, mimo, że nie stosuję wcierek ,co cieszy mnie najbardziej :D

Na dziś to wszystko! Trzymajcie się ciepło ;)



piątek, 6 lutego 2015

Mycie włosów jajkiem

Witam! :D

Wiem, że według planu powinnam dzisiaj umyć włosy samą wodą, jednak chyba nie ufam tej metodzie aż tak bardzo (przynajmniej na razie). Nie chcąc znowu używać sody oczyszczonej postanowiłam sprawdzić jak spisze się jajko. Na początku wzięłam jedno jajko, roztrzepałam je i nałożyłam na włosy. Po owinięciu włosów folią poczekałam 30 min. i spłukałam jajko letnią wodą. Wszystko byłoby pięknie, ale... okazało się, że umyłam tylko połowę włosów! Tam, gdzie nałożyłam większą ilość jajka włosy były umyte, natomiast tam, gdzie nałożyłam go za mało były lekko przetłuszczone. Poza tym włosy były znacznie spuszone mimo nałożenia olejku arganowego (jajko zawiera proteiny, które moje włosy nie bardzo lubią). Gdybym dzisiaj nie wychodziła z domu, to pewnie bym wszystko zostawiła w takim stanie, ale niestety tak nie jest. Chcąc nie chcąc roztrzepałam kolejne jajko i nałożyłam je tam, gdzie poprzednie nie dotarło, czyli na sam czubek głowy (myję włosy głową w dół). Tym razem nie czekałam jednak 30 min. tylko od razy spłukałam je
wodą. Aby dodatkowo domknąć łuski włosów polałam je płukanką z octu jabłkowego (szklanka wody + łyżka octu jabłkowego). Na koniec, jak po każdym myciu, wtarłam jeszcze trochę olejku arganowego.
Podsumowując, jeśli zdarzy się następny raz dla tej metody, to użyję dwa jajka. Nie powiem jednak, żeby ta metoda mnie bardzo zachwyciła. Soda oczyszczona podziałała znacznie lepiej na moje włosy i szkoda, że nie można jej używać częściej niż raz na tydzień. Mimo to, może kiedyś jeszcze dam szansę jajkom ;)