czwartek, 30 kwietnia 2015

Trzy miesiące bez szamponu!

Witam wszystkich!
Przepraszam za długą nieobecność, ale z braku czasu nie byłam w stanie zrobić aktualizacji marcowej :( I chociaż nie mam zdjęcia z tego czasu, to miesiąc ten Wam opiszę ;)

Tak jak obiecałam w mojej ostatniej aktualizacji zaczęłam eksperymenty dotyczące elektryzowania się moich włosów. W pierwszej połowie marca godzinę przed każdym myciem nakładałam na skórę głowy olej rycynowy, a na długość maskę nawilżającą. Muszę się przyznać, że z efektów byłam bardzo krótko zadowolona. Włosy może się tak bardzo nie elektryzowały, ale zaczęły się strączkować i szybciej się przetłuszczały. W połowie miesiąca zmęczona tym efektem odstawiłam nawilżanie włosów. W tym samym czasie znalazłam w internecie poradę, aby umyć szczotkę z włosia odżywką, dzięki czemu miała ona nie elektryzować włosów. I jak się okazało później, to był klucz do rozwiązania problemu z elektryzowaniem się włosów! Z początkiem miesiąca postanowiłam również znowu zabezpieczać końcówki włosów serum i zaczęłam podcinać włosy wg. kalendarza księżycowego. W drugiej połowie marca zamiast pudru dla niemowląt, który plącze mi włosy, zaczęłam znowu używać suchego szamponu. Włosy i skóra głowy, tak jak kiedyś, nie zareagowały dobrze... Włosy stały się jakby cieńsze, nie chciały się układać i ogółem nie wyglądały dobrze. W tym właśnie miesiącu zaczęłam się zastanawiać czy to nie były jakieś opóźnione skutki "odwyku" od szamponu ;D

Kwiecień okazał się miesiącem przynoszącym wiele odpowiedzi ;) Zarówno w marcu, jak i w kwietniu używałam mieszanki w proporcjach 500ml wody z 2 łyżkami sody oczyszczonej do mycia włosów, a jako płukankę 250ml z "około" 1 łyżką octu jabłkowego (jak się później okazało to "około" było przyczyną mojego problemu). Olejowanie i nawilżanie odstawiłam całkowicie. Ponieważ włosy nadal nie wyglądały tak jakbym chciała, zaczęłam eksperymentować. Pierwszym celem było zlikwidowanie dziwnego zjawiska przetłuszczenia włosów, które przetłuszczeniem nie było. Brzmi skomplikowanie, ale chodzi o to, że umyte włosy po przeczesaniu grzebieniem wyglądały na czyste i świeże, a za chwilę zbijały się w strąki, które wyglądały jakby ktoś wylał na nie olej. Nie umiem tego efektu dokładnie opisać, ale nie wyglądało to jak normalne strączkowanie ;) Na początku myślałam, że przesadziłam z olejkiem arganowym, który zawsze nakładam na włosy po ich umyciu, ale efekt ten się utrzymywał przez kolejnych parę myć. Później okazało się, że dawałam za dużo octu jabłkowego. Tak jak już wyżej wspomniałam, lanie go "na oko" nie było dobrym pomysłem ;) Chociaż ten problem miałam z głowy, to włosy nadal się nie układały. Wtedy postanowiłam poobserwować reakcję moich włosów na serum. Doszłam do wniosku, że każda styczność z produktami "chemicznymi", obojętnie czy było to serum, czy stosowany już sporadycznie suchy szampon, powoduje, że moje włosy się buntowały.

Te dwa miesiące zaowocowały również w coś pozytywnego ;) Otóż... zaczęłam myć włosy dwa razy w tygodniu! Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, bo uważałam, że dla mnie ten cel jest nieosiągalny :D Poza tym zauważyłam duży wysyp baby hair i jeszcze większe ograniczenie wypadania. Dodatkowe powody do radości, bo moja czupryna w końcu się zagęszcza! <3

Chociaż te dwa miesiące były ciężkie, to i tak jestem zadowolona z osiągniętych rezultatów ;) Mimo, że często włosy nie wyglądały najlepiej (m.in. dlatego, że bez nawilżania stały się suche), koleżanki komplementowały połysk jaki nawał im ocet jabłkowy ;) Mam nadzieję, że maj będzie bardziej sprzyjający, i że będę mogła częściej chodzić w rozpuszczonych włosach, które troszkę urosły :)




Wiem, że na zdjęciu włosy nie prezentują się najlepiej (zdjęcie zrobiłam noc i dzień po umyciu), ale w maju mam zamiar wrócić do oleju, żeby nie były takie suche. Niektórzy mogą powiedzieć, że odstawienie szamponu pogorszyło ich stan, ale prawda jest taka, że na zadowalające efekty można czekać nawet rok! Jestem osobą cierpliwą, więc mogę poczekać, a i tak najbardziej mnie cieszy fakt, że moja czuprynka się powoli zagęszcza ;) 
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem ;) Jestem również otwarta na pomysły dotyczące postów, aby blog nie opierał się tylko na aktualizacjach ;)
Pozdrawiam cieplutko! ;)

6 komentarzy:

  1. Czy używasz jakiś wcierek lub suplementacji wewnętrznej? Moje włosy lecą garściami od paru tygodni, pomimo że stosowałam juz 2 wcierki, łykam wit. D i E, piłam pokrzywę i skrzyp, a przede wszystkim urozmaicam swoją dietę w warzywa i owoce :/ trochę denerwuje mnie ten stan i obawiam się, że będę musiała jednak zrobić usg jajników, żeby sprawdzić czy nie mam jakiś woli (wolów? Wol? Nie wiem jak to się odmienia xD)
    ps. Próbowałaś myć włosy naparem z mydlnicy lekarskiej? Ja juz korzeń kupiłam i to od niego zamierzam zacząć przygodę z nie używaniem szamponu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie używam niczego na skórę głowy i chyba to mi właśnie pomogło na moje wypadanie ;) Wiem doskonale co czujesz, bo też przez to przechodziłam :) Jeśli chodzi o sposób mycia włosów to trzymam się cały czas sody oczyszczonej, więc nie miałam do czynienia z naparem z mydlnicy lekarskiej, ale jeśli spróbujesz tej metody, to daj mi znać jak Ci poszło, bo jestem ciekawa :D

      Usuń
  2. Hej! Ja dopiero jestem na początku drogi...na razie moje włosy przechodzą karusze i musze je myć co 2 dni, czasem codziennie, żeby wyglądać jak człowiek (szamponem też tak było). Jestem na etapie testowania glinki białej i musze przyznać, że jest naprawde ok. Włosy są czyste i puszyste. Ja mam taka zwykłą z drogerii,ale jest podobno jakaś taka super z Maroka, ghassoul sie nazywa, ale jeszcze nie próbowłam. Glinki podobo są mniej inwazyjne niż soda. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie kupujesz tą glinkę? Do sody oczyszczonej nic nie mam to chętnie wypróbuję glinkę skoro wszyscy tak ją zachwalają ;)

      Usuń
    2. Hej, a jak używasz tej glinki? Ja mam zieloną i tą ghassoul ale nie bardzo wiem jak tego używać. Byłabym wdzięczna za odpowiedź :)

      Usuń
  3. Hej! Ja też osobiście nic nie mam do sody, bo super oczyszcza włosy, ale dużo osób mówi, że bardzo mocno wysusza przy długim stosowaniu. A że ja mam bardzo cienkie włosy, to zaczęłam szukać alternatyw. I tak trafiłam na glinkę. Ja kupiłam stacjonarnie w drogerii Pigment w Krakowie, ale można ją też znalezc w sklepach zielarskich albo innych drogeriach no i oczywiscie w internetach ;) Pierwszy raz jak używałam to rozrobiłam glinkę w ciepłej wodzie i tę "papke" wtarłam we włosy i skóre głowy, ale zużyłam bardzo dużo produktu, więc teraz wsypuję ok 2 łyżeczki glinki do butelki, wlewam ok 150 ml ciepłej wody, zakręcam, wstrzącam, żeby się rozpuściła i pózniej wylewam na włosy. Taki niby szampon... Zostawiam na 2-3 minuty i spłukuję. Jak czytałam opinie innych dziewczyn to dużo z nich się skarzylo , że zostaję im osad na włosah. U mnie tego nie ma. Zależy od wlosów. Można pozniej przepłukać octem jabłkowym, to podejrzewam, ze jakikolwiek osad zniknie.

    OdpowiedzUsuń