piątek, 17 lipca 2015

Pięć miesięcy bez szamponu!

Witam! :D
Czas na kolejną, nieco spóźnioną, czerwcową aktualizację ;)
Właściwie nic się nie zmieniło od poprzedniego miesiąca. Włosy starałam się myć co trzy dni, jednak na jakieś ważniejsze okazje myłam je częściej, bo każda kobitka czasem chce czuć się ładnie ;) Przed każdym myciem na skalp nakładałam olej rycynowy zmieszany z olejem z czarnuszki, a na długość olej ITH9 z odrobiną oleju z czarnuszki zmieszanych z wodą. Zmywałam roztworem sody oczyszczonej z wodą w proporcjach 3 łyżki sody do 750ml wody, a ostatnie płukanie wykonywałam octem jabłkowym zmieszanym z wodą w proporcjach 1,5 łyżki octu do 200ml wody. Na koniec olejek arganowy na kocówki i włosy gotowe ;) W środku miesiąca podcięłam troszkę końcówki według kalendarza księżycowego, a tak to nic z nimi nie robiłam innego. Włosy nie wypadają, są silne i błyszczące. Przerażające jak krótkie robią się te posty, ale moje włosy naprawdę potrzebują coraz mniej uwagi i nie powiem, że mnie to nie cieszy ;)
Mam nadzieję, że wakacje płyną Wam miło! :D
Pozdrawiam! ;)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Cztery miesiące bez szamponu!

Hej wszystkim! :D
Już czas na czwartą aktualizację! Jak ten czas szybko leci :) Najbardziej pociesza mnie myśl, że następną aktualizacją przywitam z Wami wakacje :D

W tym miesiącu miałam wrócić do olejowania i tak zrobiłam. Za pierwszym razem naolejowałam włosy na sucho. Ponieważ zazwyczaj zostanie jakaś część włosów, którą pominę przy myciu, a poza tym bałam się, że włosy zaczną się szybciej przetłuszczać, postanowiłam do 750ml wody dać trzy łyżki sody oczyszczonej. Jaki był efekt? Olej idealnie się zmył, a włosy nie przetłuszczały się szybciej, więc mogłam spokojnie nadal myć je dwa razy w tygodniu. Jako płukankę stosuję 1,5 łyżki octu jabłkowego na 200ml wody. Jedyne co mi się nie podobało to wygląd włosów. Owszem były miękkie i nawilżone, ale były również ciężkie i oklapnięte, przez co wydawało się, że włosów jest mniej. Najbardziej mnie zdziwiło, że ten efekt utrzymywał się przez trzy kolejne mycia, bez powtarzania olejowania! Nie podobał mi się jednak rezultat jaki uzyskałam, bo nie mogłam nawet związać włosów w kucyk, gdyż wyglądał on bardzo smętnie i biednie :( Nie chcąc dawać za wygraną postanowiłam zmienić sposób nakładania oleju. I to był strzał w dziesiątkę! Na skalp nakładałam olej na sucho, jak zwykle, a na całą długość psikałam wodę zmieszaną z olejem z butelki z atomizerem. Po godzinie myłam włosy, sposobem wyżej już opisanym. Oczom nie mogłam wierzyć! Włosy po takim olejowaniu były mięciutkie, lśniące, gładkie, ładnie odbite od nasady i puszyste. Od tego czasu przed każdym myciem stosuję ten sposób i jak na razie tylko dwa razy włosy źle się ułożyły :D Oczywiście oprócz tego stosuję olejek arganowy na końcówki i podcięłam je trochę, zgodnie z kalendarzem księżycowym.




Poza tym nic więcej nie robiłam z włosami i mogę z dumą powiedzieć, że nie mogłam na nie przez ten miesiąc narzekać :D Bardzo miła odmiana po dwóch miesiącach załamywania się nad ich stanem ;)
To tyle na ten miesiąc :) Oczywiście, jeśli macie jakiekolwiek pytania, to z chęcią na nie odpowiem ;)
Pozdrawiam! :D

wtorek, 5 maja 2015

Kok z wypełniaczem


Witam! :D

Dzisiaj troszkę inaczej :) Chciałabym Wam zaprezentować fryzurę, która bardzo dobrze sprawdza się na cienkich włosach. Skupiam się tutaj szczególnie na tym typie, ponieważ wiem jak ciężko jest znaleźć fryzurę, która po paru godzinach będzie wyglądać nadal bardzo dobrze ;) Jest to jedna
z moich ulubionych fryzur na co dzień, jednak sprawdza się również bardzo dobrze na ważniejsze wydarzenia. Wiem, że kok ten jest powszechnie znany i Ameryki nie odkryłam, ale może znajdzie się ktoś, komu ta instrukcja się przyda :)



DO DZIEŁA! :)




 

Potrzebne akcesoria:
                  • wypełniacz (kupiony lub zrobiony ze skarpetki)
                  • gumki do włosów
                  • wsuwki do włosów












1.Związujemy włosy w kucyk. Może to być kucyk luźny i niedbały, a może być porządny,  "poukładany". Wszystko zależy od indywidualnych upodobań. To samo tyczy się wysokości :)












 2. Na nasz kucyk nakładamy wypełniacz, a włosy tapirujemy palcami. Mam nadzieję, że widać na zdjęciu o co mi chodzi ;)














 3. Teraz czas na najtrudniejszy, według mnie, moment, gdyż tworzymy "bazę" dla naszego koka ;) Rozkładamy włosy na całej powierzchni wypełniacza, tak, aby nie było go widać i nakładamy na całość gumkę do włosów. Proponuję, żeby to była cienka gumeczka, gdyż wtedy mamy pewność, że nie będzie jej widać .
















4. Jeżeli chcemy, aby kok wyglądał na większego i bardziej chaotycznego, możemy "porozciągać" wypełniacz. Trudno mi to wyrazić słowami, więc mam nadzieję, że zdjęcia dobrze oddają to co chcę powiedzieć ;)















5. Kolejnym krokiem jest zebranie "niepotrzebnych" włosów.
W tym celu zbieramy wszystkie wystające włosy i okręcamy je dookoła koka. I znowu rzeczą gustu jest, czy schowamy wszystkie włosy pod koka, czy wolimy je jakoś ciekawie poupinać dookoła "bazy".












6. Jedyne co nam pozostaje to przypiąć całość wsuwkami i ewentualnie dodać jakieś ozdobne elementy ;)








Jak widać, nie jest to skomplikowana fryzura, a świetnie nadaje się dla cienkich włosów ;)
Potrafi też ratować, gdy włosy nie są świeże albo nie chcą się układać. Mam nadzieję, że taka inna forma Wam się spodobała :)
Pozdrawiam! :D

czwartek, 30 kwietnia 2015

Trzy miesiące bez szamponu!

Witam wszystkich!
Przepraszam za długą nieobecność, ale z braku czasu nie byłam w stanie zrobić aktualizacji marcowej :( I chociaż nie mam zdjęcia z tego czasu, to miesiąc ten Wam opiszę ;)

Tak jak obiecałam w mojej ostatniej aktualizacji zaczęłam eksperymenty dotyczące elektryzowania się moich włosów. W pierwszej połowie marca godzinę przed każdym myciem nakładałam na skórę głowy olej rycynowy, a na długość maskę nawilżającą. Muszę się przyznać, że z efektów byłam bardzo krótko zadowolona. Włosy może się tak bardzo nie elektryzowały, ale zaczęły się strączkować i szybciej się przetłuszczały. W połowie miesiąca zmęczona tym efektem odstawiłam nawilżanie włosów. W tym samym czasie znalazłam w internecie poradę, aby umyć szczotkę z włosia odżywką, dzięki czemu miała ona nie elektryzować włosów. I jak się okazało później, to był klucz do rozwiązania problemu z elektryzowaniem się włosów! Z początkiem miesiąca postanowiłam również znowu zabezpieczać końcówki włosów serum i zaczęłam podcinać włosy wg. kalendarza księżycowego. W drugiej połowie marca zamiast pudru dla niemowląt, który plącze mi włosy, zaczęłam znowu używać suchego szamponu. Włosy i skóra głowy, tak jak kiedyś, nie zareagowały dobrze... Włosy stały się jakby cieńsze, nie chciały się układać i ogółem nie wyglądały dobrze. W tym właśnie miesiącu zaczęłam się zastanawiać czy to nie były jakieś opóźnione skutki "odwyku" od szamponu ;D

Kwiecień okazał się miesiącem przynoszącym wiele odpowiedzi ;) Zarówno w marcu, jak i w kwietniu używałam mieszanki w proporcjach 500ml wody z 2 łyżkami sody oczyszczonej do mycia włosów, a jako płukankę 250ml z "około" 1 łyżką octu jabłkowego (jak się później okazało to "około" było przyczyną mojego problemu). Olejowanie i nawilżanie odstawiłam całkowicie. Ponieważ włosy nadal nie wyglądały tak jakbym chciała, zaczęłam eksperymentować. Pierwszym celem było zlikwidowanie dziwnego zjawiska przetłuszczenia włosów, które przetłuszczeniem nie było. Brzmi skomplikowanie, ale chodzi o to, że umyte włosy po przeczesaniu grzebieniem wyglądały na czyste i świeże, a za chwilę zbijały się w strąki, które wyglądały jakby ktoś wylał na nie olej. Nie umiem tego efektu dokładnie opisać, ale nie wyglądało to jak normalne strączkowanie ;) Na początku myślałam, że przesadziłam z olejkiem arganowym, który zawsze nakładam na włosy po ich umyciu, ale efekt ten się utrzymywał przez kolejnych parę myć. Później okazało się, że dawałam za dużo octu jabłkowego. Tak jak już wyżej wspomniałam, lanie go "na oko" nie było dobrym pomysłem ;) Chociaż ten problem miałam z głowy, to włosy nadal się nie układały. Wtedy postanowiłam poobserwować reakcję moich włosów na serum. Doszłam do wniosku, że każda styczność z produktami "chemicznymi", obojętnie czy było to serum, czy stosowany już sporadycznie suchy szampon, powoduje, że moje włosy się buntowały.

Te dwa miesiące zaowocowały również w coś pozytywnego ;) Otóż... zaczęłam myć włosy dwa razy w tygodniu! Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, bo uważałam, że dla mnie ten cel jest nieosiągalny :D Poza tym zauważyłam duży wysyp baby hair i jeszcze większe ograniczenie wypadania. Dodatkowe powody do radości, bo moja czupryna w końcu się zagęszcza! <3

Chociaż te dwa miesiące były ciężkie, to i tak jestem zadowolona z osiągniętych rezultatów ;) Mimo, że często włosy nie wyglądały najlepiej (m.in. dlatego, że bez nawilżania stały się suche), koleżanki komplementowały połysk jaki nawał im ocet jabłkowy ;) Mam nadzieję, że maj będzie bardziej sprzyjający, i że będę mogła częściej chodzić w rozpuszczonych włosach, które troszkę urosły :)




Wiem, że na zdjęciu włosy nie prezentują się najlepiej (zdjęcie zrobiłam noc i dzień po umyciu), ale w maju mam zamiar wrócić do oleju, żeby nie były takie suche. Niektórzy mogą powiedzieć, że odstawienie szamponu pogorszyło ich stan, ale prawda jest taka, że na zadowalające efekty można czekać nawet rok! Jestem osobą cierpliwą, więc mogę poczekać, a i tak najbardziej mnie cieszy fakt, że moja czuprynka się powoli zagęszcza ;) 
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem ;) Jestem również otwarta na pomysły dotyczące postów, aby blog nie opierał się tylko na aktualizacjach ;)
Pozdrawiam cieplutko! ;)

poniedziałek, 2 marca 2015

Miesiąc bez szamponu i zmywanie oleju sodą oczyszczoną

Witam! :D
Jutro mija dokładnie miesiąc odkąd ostawiłam szampon na półkę. Włosy miewały się raz lepiej raz gorzej, nie powiem, że były zawsze idealne, ale i tak lepsze niż za czasów szamponu. Dlaczego tak uważam? Już tłumaczę ;)

Najbardziej cieszy mnie, że włosy przestały nadmiernie wypadać. Zanim zaczęłam eksperymentować z no poo, aby ograniczyć wypadanie włosów musiałam stosować wcierki. Oczywiście to stwierdzenie z nieba mi nie spadło. Eksperymentowałam odstawiając wcierkę na miesiąc, zmieniałam na inną, testowałam również oleje, ale tak czy siak problem pozostawał. Dlatego tak bardzo cieszę się, że z nadmiernym wypadaniem (odpukać) przynajmniej na ten czas się uporałam.
Drugą bardzo cieszącą mnie rzeczą jest fakt, że moje włosy nie przetłuszczają się aż tak szybko. Do dwóch myć w tygodniu jest mi jeszcze trochę daleko, ale przynajmniej na drugi dzień po umyciu nie są przerażająco tłuste. Z codziennego mycia ograniczyłam się do trzech,a  w sytuacjach awaryjnych posiłkuję się pudrem dla niemowląt zamiast suchego szamponu.
Ograniczenie puszenia się włosów jest kolejnym sukcesem no poo na liście. Tutaj, ktoś może się ze mną nie zgodzić, bo na niektórych moich zdjęciach widać , że włosy nie są jednolicie gładkie. Mój błąd polegał na tym, że zdjęcia robię zaraz po (jak mi się wydaje) wyschnięciu włosów i takie właśnie je znacie ze zdjęć - mniej lub bardziej spuszone. Okazuje się, jednak, że ok 1 godz. po wykonaniu zdjęcia cały ten puszek znika. Może nie całkowicie, ale w większości. Postaram się zrobić zdjęcie dla porównania następnym razem, jeśli tylko będę miałą czas ;)
Jest jednak jedna mała wada na tle tych pozytywów. Moje włosy zaczęły się elektryzować! Tego problemu nie miałam od paru lat. Co prawda nie wiem czy winne tu jest odstawienie szamponu czy szczotka z naturalnego włosia, ale elektryzowanie pojawiło się w tym miesiącu. Postaram się w nadchodzącym miesiącu rozwiązać tą zagadkę.
Podsumowując, jestem zadowolona ze stanu moich włosów. Co prawda brakuje im nawilżenia maską, co mogło spowodować elektryzowanie się. Mimo to, nie miałam problemów z ułożeniem ich, były miękkie i posłuszne ;)

To tyle o tym miesiącu, a teraz pora odpowiedzieć na pytanie, na które miałam odpowiedzieć już jakiś czas temu :D

Olejowanie włosów i skalpu jest moim ulubionym sposobem na nawilżenie włosów i skóry głowy. Na początku bałam się, że będę nie domyję oleju z włosów. Okazało się jednak, że nie ma się czego bać ;) Na skalp stosuję mieszankę oleju rycynowego z IHT9 i cytryną, a na długość tylko IHT9. Nie będę kłamać, że po pierwszym myciu włosy były idealnie czyste. Do mycia użyłam normalnej dla mnie dawki, czyli jednej szklanki wody z jedną łyżką sody oczyszczonej. Tam, gdzie mój "szampon" dotarł włosy były idealnie czyste, jednak tam gdzie nie... no cóż... Nie były całkiem tłuste, ale widać było, że świeże też nie są. Nie zniechęciłam się jednak i spróbowałam jeszcze raz. Było już znacznie lepiej, bo wprawiłam się w rozprowadzaniu roztworu na głowie. Postanowiłam jednak, że nie będę liczyć na moje umiejętności, które są jakie są i po prostu podwoiłam dawkę do dwóch szklanek wody w stosunku do dwóch łyżek sody oczyszczonej. Teraz mam pewność, że włosy będą czyste, i nie muszę się bać, że roztwór gdzieś nie dotrze. Po spłukaniu sody oczyszczonej z włosów oczywiście trzeba jeszcze zastosować mieszankę szklanki wody z łyżką octu jabłkowego dla domknięcia łusek i gotowe ;)

Mam nadzieję, że ten post rozwiał niektóre Wasze wątpliwości. Eksperyment jest dalej w toku, także zobaczymy co się stanie za miesiąc ;) Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem :D
Pozdrawiam! ;)




środa, 18 lutego 2015

Dwa tygodnie bez szamponu

Witam! :D

Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale drugi tydzień ferii spędziłam u babci i nie miałam dostępu do internetu, a początek szkoły był dość... pracowity ;) Przetestowałam jednak mycie włosów sodą oczyszczoną po olejowaniu i wynikami podzielę się w osobnym poście.
Dzisiaj jednak chcę omówić stan moich włosów po dwóch tygodniach bez używania szamponu.

Postanowiłam jednak myć włosy tylko sodą oczyszczoną. Niby samobójstwo, ale moje włosy mają się w dalszym ciągu dobrze :D Poza tym nie myję ich już codziennie tylko co 2-3 dni (bardzo się staram wytrzymać 3 dni). Do mycia używam tak jak na początku jednej łyżki sody oczyszczonej do jednej szklanki ciepłej wody (ważne, żeby soda lepiej działała) oraz jednej łyżki octu jabłkowego do jednej szklanki wody (temperatura wody pokojowa lub troszkę zimniejsza). Na koniec mycia spłukuję włosy chłodną wodą i daję trochę olejku arganowego na końcówki. Zrezygnowałam z serum, ponieważ gdy wiążę włosy w warkocz przed snem to na końcówki nakładam odrobinę oleju, więc mam pewność, że końcówki są chronione codziennie :)

Nic więcej z nimi nie robiłam, oprócz olejowania przez drugi tydzień ferii, ale o tym jak już wspomniałam, napiszę w innym poście ;)

Ogółem stan moich włosów oceniam na dobry. Są miękkie, lśniące i się nie puszą już tak bardzo. I przestały wypadać, mimo, że nie stosuję wcierek ,co cieszy mnie najbardziej :D

Na dziś to wszystko! Trzymajcie się ciepło ;)



piątek, 6 lutego 2015

Mycie włosów jajkiem

Witam! :D

Wiem, że według planu powinnam dzisiaj umyć włosy samą wodą, jednak chyba nie ufam tej metodzie aż tak bardzo (przynajmniej na razie). Nie chcąc znowu używać sody oczyszczonej postanowiłam sprawdzić jak spisze się jajko. Na początku wzięłam jedno jajko, roztrzepałam je i nałożyłam na włosy. Po owinięciu włosów folią poczekałam 30 min. i spłukałam jajko letnią wodą. Wszystko byłoby pięknie, ale... okazało się, że umyłam tylko połowę włosów! Tam, gdzie nałożyłam większą ilość jajka włosy były umyte, natomiast tam, gdzie nałożyłam go za mało były lekko przetłuszczone. Poza tym włosy były znacznie spuszone mimo nałożenia olejku arganowego (jajko zawiera proteiny, które moje włosy nie bardzo lubią). Gdybym dzisiaj nie wychodziła z domu, to pewnie bym wszystko zostawiła w takim stanie, ale niestety tak nie jest. Chcąc nie chcąc roztrzepałam kolejne jajko i nałożyłam je tam, gdzie poprzednie nie dotarło, czyli na sam czubek głowy (myję włosy głową w dół). Tym razem nie czekałam jednak 30 min. tylko od razy spłukałam je
wodą. Aby dodatkowo domknąć łuski włosów polałam je płukanką z octu jabłkowego (szklanka wody + łyżka octu jabłkowego). Na koniec, jak po każdym myciu, wtarłam jeszcze trochę olejku arganowego.
Podsumowując, jeśli zdarzy się następny raz dla tej metody, to użyję dwa jajka. Nie powiem jednak, żeby ta metoda mnie bardzo zachwyciła. Soda oczyszczona podziałała znacznie lepiej na moje włosy i szkoda, że nie można jej używać częściej niż raz na tydzień. Mimo to, może kiedyś jeszcze dam szansę jajkom ;)



czwartek, 5 lutego 2015

Czy No Poo jest bezpieczne?

Dzień doberek! :D

Od razu zaznaczam, że nie zamierzam nawracać całego świata na no poo i nie uważam, że szampony to zło wcielone. Chcę po prostu wyjaśnić co mnie zainteresowało w tej metodzie i dlaczego wydaje mi się ona logiczna :)

Czytając o no poo spotkałam się z różnymi opiniami. Jedne wychwalały pod niebiosa, drugie przeklinały jako coś, czego należy kategorycznie unikać. Istnieje również kilka mitów o no poo, które niektórzy starali się obalać. Szczególnie ciekawiły mnie filmiki związane z tym tematem. Kobiety mówiły o różnych problemach związanych z ich włosami oraz o ich "wybawieniu" jakim okazało się no poo. Odzwyczajenie się od szamponu nie było proste. Często skóra będąca na "odwyku od chemikaliów" nadmiernie się przetłuszczała, czy też pojawiał się łupież. Niektóre w tym momencie rezygnowały i wracały do starych nawyków, jednak inne postanowiły poczekać aż problem rozwiąże się sam (ewentualnie pomagały sobie w miarę naturalnymi środkami jak np. płukankami). I tutaj pojawia się pytanie: "Czy to na pewno jest bezpieczne? Czy włosy przez to nie będą wypadać? Czy skóra głowy dobrze to zniesie?". Założenia no poo są proste. Myjemy głowę tak, żeby jak najmniej ingerować w to co się na niej dzieje. To, że włosy nadmiernie się przetłuszczają jest reakcją obronną skóry głowy. Przeczytajmy skład szamponów. Czy wlewalibyśmy to sobie do gardła? (~metafora) Więc dlaczego ma to być dobre dla naszej skóry? Olej, który naturalnie wytwarzamy jest po to, aby nasz włos chronić. Jeśli skalp czuje, że go brakuje, to zaczyna go produkować. Z drugiej strony, jeśli ten olej ma chronić nasz włos to dlaczego mamy go usuwać? Są to pytania, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam, nie każdy musi przecież myśleć tak jak ja ;) Myjąc włosy sposobami tutaj opisanymi zmywamy z włosów wszystko to co niepotrzebne, bez naruszania tego co dla włosa cenne. Oczywiście każdy sposób ma swoje dobre i złe strony, jednak szampon też je ma.Warto jednak zaznaczyć, że włosy myte naturalnymi sposobami również są czyste, a ponadto chronione naturalnym olejem, więc nic nie powinno im grozić ;)
Zachęcam do zagłębienia się w tą tematykę, szczególnie do oglądania filmików. Tak jak mówiłam, każdy ma swoje zdanie, a i ja jeszcze swojego do końca nie wyrobiłam ;) Opieram się wyłącznie na tym co wywnioskowałam z mojego "węszenia" i czekam na efekty mojego eksperymentu.

Jeśli macie jakieś pytania lub wątpliwości związane z no poo to piszcie, a może razem dojdziemy do wspólnych wniosków ;)
Pozdrawiam! :D

środa, 4 lutego 2015

Drugi dzień po pierwszym myciu sodą oczyszczoną

Witam! :D
Muszę przyznać, że drugi dzień mnie zaskoczył. Spodziewałam się bardzo przetłuszczonych włosów i suchych, napuszonych końcówek. Okazało się, że moje włosy były lekko przetłuszczone u nasady, ale na długości były tak miękkie jak wczoraj. Zdjęcie zostało wykonane późnym popołudniem. Z racji tego, że wczoraj cały czas leżałam przed telewizorem z nudów, a dzisiejsze pół dnia spędziłam na oglądaniu zaległych filmów również w takiej postawie, to włosy przetłuściły się szybciej (u mnie to normalna reakcja). Dla porównania mogę powiedzieć, że po umyciu włosów szamponem na drugi dzień zawsze musiałam się ratować suchym szamponem albo po prostu włosy umyć.
Mam wrażenie, że moje włosy zyskały ok. 8 godzin świeżości. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale dzisiaj rano moje włosy wyglądały tak jak wieczorem dnia, w którym umyłam włosy szamponem. Dziwne, ale zobaczymy jak będzie dalej ;) Z racji tego, że chcę myć włosy jak najrzadziej, a jutro nigdzie się nie wybieram, to myślę, że umyję włosy dopiero w piątek. Także już wiecie kiedy możecie oczekiwać kolejnej aktualizacji ;)
Pozdrawiam! ;D

wtorek, 3 lutego 2015

Pierwsze mycie bez szamponu!

Dzieeeeń dobry! :D
Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona :) Włosy po umyciu bez szamponu są czyste, miękkie.. i tylko trochę spuszone. Jak to się odbywało? Najpierw bardzo dokładnie zmoczyłam włosy ciepłą (nie gorącą!) wodą. Chciałam, żeby były maksymalnie mokre. Następnie do szklanki wody (250ml) wsypałam jedną łyżkę sody oczyszczonej, wymieszałam i przelałam do pustego (wcześniej oczyszczonego) flakonu z atomizerem po odżywce bez spłukiwania z Gliss Kur'a. Na początku "spryskiwanie" włosów szło mi dobrze, ale po czasie stało się męczące (jedna szklanka = cały Gliss Kur), więc wylewałam powoli moją miksturę na skalp. Po wykonaniu dokładnego masażu głowy, spłukałam wszystko trochę zimniejszą wodą (ale tylko trochę). Po tym przyszła kolej na polanie skóry głowy i włosów wcześniej przygotowanym roztworem wody z octem jabłkowym w proporcjach jedna szklanka wody (250ml) do jednej łyżki octu jabłkowego. Po ponownym wykonaniu masażu i odczekaniu 5min, spłukałam wszystko zimną wodą (nie lodowatą!). Na sam koniec owinęłam włosy bawełnianą koszulką, poczekałam, aż trochę przeschną, rozczesałam grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami (jak ich nie rozczeszę na mokro, to potem mam siano nie z tej ziemi), nałożyłam trochę olejku arganowego i małą ilość serum silikonowego na same końcówki.
Jakie są moje wnioski? Wydaje mi się, że szklanka wody z sodą to dla mnie za dużo. Ponieważ moje włosy nie są gęste, wydaje mi się, że połowa by wystarczyła. Myślę również, że spuszenie włosów jest właśnie tym spowodowane.
Jeśli chodzi o zapach to woń octu jabłkowego nie utrzymała się na moich włosach.
Inną rzeczą jest fakt, że zawsze, kiedy włosy były spuszone, nie były one miękkie. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale mimo lekkiego puchu, to w dotyku włosy są naprawdę milutkie w dotyku.


Po pierwszym myciu jestem zachęcona do kontynuowania mojego eksperymentu, mimo, że na początku bałam się, że wyłysieję. A Wy co o tym myślicie? :)
Pozdrawiam :D

poniedziałek, 2 lutego 2015

Ostatnie mycie szamponem

Witam! ;D
Tak jak już wczoraj pisałam, ostatnie mycie szamponem mam już za sobą. Na tą ostatnią chwilę zdecydowałam się na szampon głęboko oczyszczający i maskę nawilżającą nałożoną na godzinę. Następnie jak zwykle nałożyłam małą ilość olejku arganowego na końcówki i jeszcze kapkę silikonowego serum. Włosy wyschły naturalnie,a później zostały na noc zaplecione w warkocz. Dzisiaj rano prezentowały się tak:



Włosy były miękkie, choć każdy kosmyk żył swoim życiem, bo jedne się wyprostowały, a drugie pofalowały ;) Ponieważ są ferie i nigdzie się następnego dnia rano nie wybieram, to umyję włosy  jutro i podzielę się moim pierwszym wrażeniem po użyciu sody oczyszczonej.
Pozdrawiam ;)

niedziela, 1 lutego 2015

Zapowiedź jutra! ♥

Witam, witam i o zdrówko pytam :D
I oto nadchodzi ten cudowny dzień, kiedy umyję włosy po raz ostatni... Właściwie ten dzień nadszedł dzisiaj, bo już oczyściłam włosy oczyszczającym szamponem i nałożyłam maskę nawilżającą. Jutro dam zdjęcie, bo włosy muszą wyschnąć, a nie lubię robić zdjęć w świetle lampy ;) Ponieważ po szamponach moje włosy drugiego poranka (myję włosy wieczorem) wyglądają niezbyt estetycznie, to podejrzewam, że jutro wieczorem umyję je roztworem octu i wody, żeby wypłukać wszystkie chemikalia.
Mam nadzieję, że od jutra będzie Was przybywać, bo akcja w końcu zaczyna się rozwijać ;D
Trzymajcie się ciepło i do jutra! ;**

wtorek, 27 stycznia 2015

Małe zakupy przed wyzwaniem no poo

Hej! :D

Zaczęło się wielkie odliczanie! W związku z tym, że dzień, w którym ostatni raz umyję włosy szamponem się zbliża, postanowiłam zrobić małe zakupy, aby się przygotować ;)
Po pierwsze i najważniejsze: soda oczyszczona. Zdecydowałam się na tą z Delecty (1,05zł za 100g). Jako płukankę wybrałam ocet jabłkowy z Carrefour'a (2,89zł za 225ml). Kupiłam na razie małą buteleczkę, bo tego dnia nie chciałam sobie dokładać ciężaru w torbie, a poza tym butelka jest plastikowa, więc nie bałam się, że się potłucze ;)
Czytając o metodzie no poo w internecie często zwracało się uwagę na szczotkę. Polecano te z szczeciny dzika, ponieważ podobno bardzo dobrze rozprowadzają nasz naturalny olej na włosy. A jako, że szczotki z naturalnego włosia zawsze wzbudzały moją ciekawość, postanowiłam takową zakupić. Poczytałam trochę recenzji i zdecydowałam się na szczotkę "duża" z firmy "Szczotkarnia". Kosztowała 48zł, ale jestem z niej w 100% zadowolona i mogę śmiało powiedzieć, że nie miałam dotąd równie dobrej szczotki. 
Z moich zakupów to by było na tyle ;) Jeśli chodzi o resztę rzeczy, o których mówiłam tutaj, to maskę jeszcze mam, podobnie jak serum i olejek do zabezpieczenia końcówek, więc nie było potrzeby kupować :)

Także na dzisiaj to tyle!
Trzymajcie się ciepło ;)




poniedziałek, 12 stycznia 2015

Mój plan No Poo

Dzień dobry! :D
Pomyślałam, że podzielę się moim planem no poo. Metodę tą zamierzam rozpocząć zaraz na początku ferii. Ponieważ większość czasu przesiedzę w domu, będzie to doskonały czas na przeczekanie "burzy przetłuszczenia" na mojej głowie. Szczerze mówiąc troszkę się boję, że wyłysieję, ale raz się żyje ;)

Plan jest taki:
  • Włosy będę myć raz wodą z sodą, raz samą wodą;
  • Ponieważ boję się przesuszenia końcówek, a za bardzo polubiłam moje dłuższe włosy, będę przynajmniej na początku używała maski nawilżającej od ucha w dół po każdym myciu samą wodą. Skórze głowy zrobię odwyk od jakichkolwiek "chemikaliów";
  • Końcówki nadal będą zabezpieczane serum;
Mało prawda? I o to w tym właśnie chodzi! Właściwie to i tak nagięłam zasady, bo pielęgnacja powinna się opierać na samym punkcie pierwszym. Postanowiłam jednak na początek skupić się na skórze głowy, bo zanim moje naturalne oleje zejdą ze skóry głowy na włosy to trochę czasu minie. Nie wiem jednak co zrobić z olejowniem :/ Jak dotąd to była podstawa mojej pielęgnacji, ale boję się, że soda nie domyje oleju na długości włosa. Wydaje mi się, że przynajmniej na razie będę musiała je odłożyć. Jeśli zaś chodzi o częstotliwość mycia, to specjalnie to pominęłam. Nienawidzę wychodzić do ludzi z przetłuszczonymi włosami, więc jeśli najdzie taka potrzeba, to będę zmuszona je umyć. Ale ponieważ chcemy się odzwyczaić od tego złego nawyku to obiecuję zrobić co w mojej mocy, żeby robić to coraz rzadziej ;)

Trzymajcie kciuki, żeby plan się zrealizował!
Pozdrawiam ;D

niedziela, 11 stycznia 2015

Coś więcej o NO POO

Witam wszystkich tu zebranych! :D

Dzisiaj rozbijemy no poo na części. Co to właściwie jest? Skrót "No Poo" pochodzi z angielskiego "No Shampoo", co oznacza nic innego jak wezwanie "Nie dla szamponu" (w moim wolnym, żartobliwym tłumaczeniu). W metodzie tej chodzi o powrót do naturalnej strony życia i zaprzestanie używania jakichkolwiek detergentów, które oczyszczają naszą skórę głowy nie tylko z tłuszczu, kurzu i brudu, ale również naszych naturalnych olejów, których zadaniem jest ochrona włosa. No bo właśnie jak te oleje mają chronić jak my je zmywamy?! Ok, ok po kolei :D

Sposobów mycia włosów bez wykorzystania szamponu jest dużo. Ja postaram się Wam przybliżyć te, które najbardziej przypadły mi do gustu ;)



Mycie włosów odżywką
 Stosowanie odżywki w roli szamponu proponuje się jako etap wstępny, w ramach "ułatwienia odwyku". Jakkolwiek to brzmi jest to prawda, jeśli się głębiej zastanowić. Dla włosów nagłe zerwanie z "chemikaliami", jak ja je lubię nazywać, będzie szokiem. Dlatego jednym ze sposobów jest wybranie odżywki o jak najbardziej naturalnym składzie i powolne odzwyczajanie włosów. Problem z nią jest jeden. Nie oczyści naszych włosów. Nie ma takiej mocy, przecież jest stworzona do nawilżania. Dlatego nawet stosując tą metodę, czasami trzeba skórę głowy i same włosy oczyścić czymś innym.


Mycie włosów sodą oczyszczoną
Soda oczyszczona już oczyści nasze włosy, gdyż otwiera łuski włosa. Można ją również dodać do szamponu w celu dogłębniejszego oczyszczenia. Ale my nie o tym ;) Sodę oczyszczoną powinno się stosować w proporcjach: jedna łyżka sody na jedną szklankę wody. Po zmoczeniu wodą włosów wylewamy miksturę na włosy, "myjemy" jak zawsze i spłukujemy. Jedne o czym zawsze trzeba pamiętać! Po zastosowaniu tej metody KONIECZNIE trzeba przepłukać/spryskać włosy roztworem wody z octem jabłkowych dla wygładzenia włosów, w proporcji: jedna łyżka octy jabłkowego na jedną szklankę wody. Później wystarczy zaczekać 5 min, żeby ocet jabłkowy
miał czas zadziałać i spłukujemy zimną wodą. Minus jest taki, że soda oczyszczona może przesuszać nasze włosy, dlatego nie zaleca się stosowania jej codziennie. Warto również pamiętać, że proporcje zarówno sody z wodą, jak i octu jabłkowego z wodą nie są sztywne. Jeśli włosy są po umyciu tłuste, to należy zwiększyć ilość sody, jeśli się kręcą, to znak, że użyłyśmy jej za dużo, a jeśli włosy są szorstkie to jest to znak, że powinny dać więcej octu jabłkowego.







Mycie włosów wodą
Ta metoda budzi dużo kontrowersji. No bo jak umyć włosy samą wodą?! Tak naprawdę, to to jest nasz cel. Soda oczyszczona ma nam pomóc na początku w jego osiągnięciu. Ja jednak uważam, że stosowanie później sody od czasy do czasu by nie zaszkodziło, ale to moje zdanie ;) Jak ma się to odbywać? Otóż powinno się myć włosy ciepłą/gorącą wodą w celu rozpuszczenia tłuszczu. Na koniec spłukuje się włosy zimniejszą wodą w celu domknięcia łusek i wygładzenia. I tyle! Z moich obserwacji wynika, że wiele kobiet, które myło na początku włosy sodą oczyszczoną przerzuciło się na samą wodę, ponieważ stwierdziły, że soda za bardzo przesusza ich włosy. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ich włosy z biegiem czasu stały się naprawdę zachwycające.



Mycie włosów jajkiem
Tak! Jajko myje nasze włosy. Sama na początku nie wierzyłam, aż nie zobaczyłam filmiku. Muszę się przyznać, że byłam pod mega wrażeniem. Wystarczyło wziąć dwa jajka (wszystko zależy od długości włosów), roztrzepać je widelcem i nałożyć na włosy jak szampon. Następnie zawinąć włosy folią, a na folię dać ręcznik albo czapkę. Po odczekaniu 20-30min spłukać zimną wodą. Gotowe! Brzmi niewiarygodnie, prawda?



Wymienione wyżej sposoby wydają mi się być najmniej czasochłonnymi, najbardziej prostymi i, co najważniejsze, skutecznymi. Najważniejsze to nie zniechęcać się, ponieważ na początku włosy będą błagały o powrót do szamponu, ale trzeba być nieugiętym! :D
Z mojej strony to tyle. Mam nadzieję, że któraś z tych metod Was zainteresuje na tyle, żeby ją wypróbować.
                                                
Powodzenia! :D
 

sobota, 10 stycznia 2015

Poznajmy się! Czyli moja włosowa historia i no poo :)

Na samym początku należałoby się przywitać, tak więc witam Was bardzo cieplutko ;)

Jak to już mamy za sobą, to wydaje mi się, że na miejscu będzie przedstawić moje włosy. 
Są one w kolorze jasnego blondu, chociaż często kolor ten zmienia się w zależności od tego jaki mają dzień i od tego jaka jest pora roku (wydaje mi się, że każdy naturalny blond tak ma). Oprócz tego od dziecka są one niestety cienkie... Pamiętam, że jak chodziłam do przedszkola mama nie czesała mi warkoczy, bo wyglądały jak mysie ogonki ;) Były jednak długie i proste. Po Pierwszej Komunii mama uparła się, żeby je obciąć. Jak chciała - tak zrobiła i skończyłam z włosami do ramion. Wtedy jednak coś się zmieniło, bo z prostych zrobiły się... falowane! Pamiętam, że ta zmiana bardzo mi się spodobała ;) Próbowałam je później zapuścić, ale niestety byłam bardzo niecierpliwa. Jak tylko włosy mi odrastały, to chodziłam je ściąć. I tak w czwartej klasie podstawówki, kiedy znowu poszłam dokonać "wielkiej zmiany" u fryzjera pokazano mi prostownicę... Przypominam sobie, że bardzo mi się spodobał efekt już zapomnianych prostych włosów, a fryzjerka śmiała się, że mama będzie mi musiała kupić prostownicę. Jak patrzę na to z perspektywy czasu to mam ochotę potrząsnąć tą panią. Od tego czasu zaczęłam wierzyć, że bez wyprostowania włosów moja fryzura nie wygląda dobrze. No i zaczęło się prostowanie! Wiadomo, że włosy zaczęły się niszczyć, co spowodowało, że po każdym umyciu głowy miałam "sianowate" fale, które po rozczesaniu były trochę rozprostowane ale bardziej napuszone. Jako jedyny ratunek uznawałam wtedy prostownicę. Przez trzy lata chodziłam do różnych fryzjerów. Każdy z nich widział, że moje włosy z natury się falują, jednak na koniec i tak prostował je. A ja dalej utwierdzałam się w przekonaniu, że bardziej twarzowo musi mi być w prostych włosach. Rzecz oczywista tak nie było. Po wyprostowaniu moje włosy szybciej się przetłuszczały i były jeszcze bardziej przyklapnięte. W efekcie wyglądałam jak zmokła kura. Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu! Będąc w gimnazjum poszłam do salonu fryzjerskiego, który poleciła mi koleżanka. Pamiętam, że byłam bardzo zrezygnowana i zapytałam się fryzjerki co by mi poleciła. Zdecydowałyśmy się na ścięcie włosów na prosto do ramion, wycieniowanie ich, żeby były lżejsze i żeby wydawało się, że jest ich więcej oraz na ścięcie na krótko grzywki, również na prosto. I największy cud stał się przy modelowaniu! Otóż pani fryzjerka, jak wszyscy inni fryzjerzy, zauważyła, że moje włosy się falują iiii... pozwoliła im się naturalnie ułożyć! Pokazała ile pianki mam nakładać, żeby wydobyć skręt włosów i jak je suszyć, żeby to jakoś wyglądało. Może to niewiele, ale jak dla mnie to była ogromna zmiana. Od tego momentu prostownica dotykała jedynie mojej grzywki. Zauważyłam wtedy, że włosy miały tendencję nie tylko do falowania, ale i kręcenia. Przy dużej wilgotności powstawały naprawdę ładne loczki, szczególnie z krótszych włosów (czyli też z mojej grzywki -  wrrr...). W końcu postanowiłam iść krok dalej. Denerwowało mnie, że jeśli nie wystylizowałąm włosów to wyglądały jak siano. Poza tym robiło mi się smutno na widok długich, pięknych włosów moich koleżanek i ich fryzur. Z moich cienkich włosów nie można było zrobić nawet kucyka, bo wyglądał po prostu śmiesznie. Rok temu postanowiłam to zmienić. Zaczęłam czytać blogi włosomaniaczek i oglądać filmiki o włosach na YouTube. Kupiłam wcierki, maski, zaczęłam olejować włosy, myć je delikatnymi szamponami, pozwalałam im naturalnie wysychać, zabezpieczałam końcówki i podcinałam te zniszczone. Dzięki tej pielęgnacji włosy rosły szybciej niż zazwyczaj i zaczęły zdrowiej wyglądać. Niestety nadszedł dla mnie czas egzaminów... Przez stres, który im towarzyszył wypadła mi około połowa włosów z głowy... Nie przesadzam. Nawet ludzie z mojego otoczenia zauważyli, że moja fryzura straciła na gęstości. Na dzień dzisiejszy moje włosy sięgają do połowy łopatek, nadal są cienkie i falowane, teraz dodatkowo przerzedzone. Mają tendencje do przesuszania i puszenia się. Są jednak zdrowe, a to mnie cieszy najbardziej. 


Moje włosy po umyciu i nałożeniu maski.


Co jednak skłoniło mnie do podjęcia wyzwania no poo?
Przez ten rok włosomaniactwa miałam różne szampony. Zaznaczam, że każdy z nich był starannie wybierany. Słowem: stawiałam na jak najbardziej naturalny skład. Oczywiście oczyszczałam włosy dogłębniej mniej więcej raz na tydzień. Niby było wszystko dobrze, ale włosy nadal były tak jakby "tępe", szczególnie na drugi dzień. Nie spływały "naturalną taflą" tak jak w reklamach. 
Pamiętacie, że moim celem jest zagęszczenie włosów? Szukając "cudownego środka" natknęłam się na stwierdzenie, że włosy powinno się być codziennie, aby stworzyć dogodne środowisko cebulkom włosów. Zaintrygowana postanowiłam najpierw zobaczyć jak moje włosy reagują na drugi dzień po umyciu. Okazało się, że drugiego dnia wypadało mi więcej włosów niż pierwszego. Różnica w wypadaniu była znacząca, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na drugi dzień włosy wyglądały na tyle nieświeżo, że konieczne było użycie suchego szamponu. Zachęcona tym faktem, zaczęłam myć włosy codziennie metodą OMO. 
Wszystko pięknie ładnie, więc czemu jestem niezadowolona? Otóż zaczęło mnie męczyć to codzienne mycie. Nie zawsze mam na to czas, a bez tego włosy na drugi dzień wyglądają bardzo nieświeżo. Tydzień temu przypomniałam sobie o filmiku pewnej Pani. Ona również miała problem z wypadaniem i puszeniem się włosów i winy dopatrywała się właśnie w szamponach! Pomogła jej właśnie metoda no poo. I znowu moja ciekawa świata dusza miała zajęcie ;) Czytałam i czytałam, aż zdecydowałam, że dość tej teorii i czas wypróbować to na sobie!
Skąd więc pomysł na tego bloga? Prawda jest taka, że metoda no poo jest na polskich stronach nieznana, a jeśli już to (opierając się na wypowiedziach w komentarzach) budzi postrach. Chcę więc, choć troszkę przybliżyć innym moją przygodę z no poo. Nie ukrywam, że będzie to dla mnie również motywacja, ponieważ odzwyczajenie skóry głowy od "chemikaliów" jest podobno ciężkie ;) 
Mam nadzieję, że rozwieję parę niejasności związanych z no poo, i po cichutku liczę na Wasz doping ;)

Pozdrawiam! :D